Jeśli jeszcze do kogoś nie dotarły zachwyty recenzentów i widzów dotyczące tego serialu, powinien szybko się nim zainteresować. A dla osób będących osobami kierującymi pracownikami – to film obowiązkowy!
Przywództwo w bezpieczeństwie ma znaczenie.
Każdego miesiąca, od ponad 10-ciu lat, prowadzę szkolenia poświęcone przywództwu w bezpieczeństwie i komunikacji z pracownikami. Regularnie słyszę na nich coś, co padło również na szkoleniu prowadzonym przeze mnie tym tygodniu: „Pracownikowi trzeba pokazać, gdzie jego miejsce, zjechać, rozkazać, co ma robić, wtedy będzie pracował porządnie i będzie spokój. Nie ma sensu rozmawiać”. Nie wiem, ile jeszcze lat będę walczyć z tym poglądem i opowiadać setki przykładów, które dowodzą, że taki niedobry autorytaryzm, to bardzo zła droga dla całej firmy. W takim systemie nikt nie da nam sygnału, że nasz statek tonie… I że to błędy przywódców do tego doprowadziły. Ten serial pokazuje to idealnie.
W serialu zobaczymy wielu przywódców/przełożonych, którzy przez długi czas (zbyt długi) nie chcą przyjąć do wiadomości, że wydarzyła się straszna katastrofa i zagrożeni są ludzie w całej Europie. Odrzucają uwagi i obserwacje pracowników, dopóki się da, bronią swej autorytarnej pozycji, bagatelizują zagrożenia. Dopiero śmierć wielu ludzi, upór doktora Legasova i przemiana jednego z polityków zmuszają ich do działania. Niestety w wyniku błędów ludzkich (błędy w konstrukcji, zatajanie informacji o nich, bagatelizowanie katastrofy, ignorowanie uwag pracowników - to wszystko zrobił człowiek) i opóźniona reakcja doprowadziły do strasznej śmierci i chorób ogromnej ilości niewinnych ludzi.
Serial naprawdę robi wrażenie. Widok elektrowni jest przerażający. Reżyser niczego nie upiększa, nie dba o polityczną poprawność. No i wszystko potęguję myśl z tyłu głowy: ilu takich przełożonych znasz dziś?
Warto zwrócić jednak uwagę na doktora Legasova i posłuchać jego wypowiedzi – można zobaczyć, czym jest tzw. „życzliwy autorytaryzm”, on potrafi go wykorzystać.